Recenzja gry planszowej Pandemia

Rozpoczął się prawdziwy koszmar! To był początek Pandemii! Łaaaa!!!

Jednym z moich ulubionych filmów o szybko rozprzestrzeniających się chorobach była „Epidemia” w reżyserii Wolfganga Petersena, z Dustinem Hoffmanem w roli głównej. Dla współczesnego nastolatka może to być już dziadowina i gniot, bo film jest z lat 90-tych i trąci myszką, ale kiedy ja byłem dzieciakiem, był to prawdziwy HIT.

Do dnia dzisiejszego pamiętam scenę otwierającą, w której postaci odważnie maszerowały w kombinezonach ochronnych przez afrykańską osadę pełną rozkładających się ciał, które pozostawiła po sobie gorączka krwotoczna, a na koniec wielkie BUMM – bomba zrzucona z samolotu i wszystko wyparowało, bo skoro choroby nie da się opanować… Wtedy to robiło wielkie wrażenie, mega początek filmu.

Grając w Pandemię przypomniałem sobie klimat z filmowej epidemii. Atmosferę walki z czasem, strachu przed atakującą zewsząd plagą, którą musimy unicestwić za wszelką cenę, zanim zarazi większą część populacji. Należy zatrzymać chorobę, nawet kosztem życia zainfekowanej jednostki, bo kontynuowanie ludzkości wymaga pojedynczych ofiar. Najgorsze obawy i lęki stają się realne.

Pandemia jest bardzo interesująco wykonana. Może przy pierwszym kontakcie was odrzucić, bo nie ma tutaj graficznych fajerwerków, ale jest przejrzystość i idealnie pasujące odcienie. Plansza przypomina nam ekran komputera i jakby wojskowy program z symulacją promieniującej choroby, która stopniowo opanowuje wszystkie kontynenty globu. Kolory czerni, błękitu, granatu potęgują atmosferę tajemniczości i grozy. Punkty miast połączone liniami prostymi ze sobą tworzą sieć i kojarzą się z komputeryzacją i cybernetyką. Używanie znaczników chorób w sugestywnej tonacji m.in. czerwieni i niebieskiego, niczym w migoczących światłach karetki pogotowia, odlanych z masy, która jak żywo wyglądem odzwierciedla barwione szkło daje ogromną satysfakcję. Białe stacje badawcze, nasuwają skojarzenia ze sterylnymi ośrodkami laboratoryjnymi lub namiotami czerwonego krzyża na polu bitwy. Karty infekcji wyglądają z wierzchu jakby zostały oblane toksycznymi chemikaliami. Karty gry z symbolem krzyża u góry, na których przedstawiono geograficzne usytuowanie rzeczywiście istniejących miast oraz surowe statystyki z oznaczeniami zamieszkującej je populacji – potencjalnej liczebności ofiar pandemii z danego regionu także robią dobre wrażenie. Miodzio!

Bardzo podoba nam się mechanizm odwzorowujący roznoszenie się wirusa – dokładnie czterech jego odmian – czerwonej, żółtej, niebieskiej, czarnej. Polega to na tym, że kiedy w określonym mieście znajdują się trzy ogniska choroby i losowo mamy umieścić tam czwarty sześcian, z automatu w zamian, stawiamy go we wszystkich punktach połączonych bezpośrednio z daną lokacją – przenoszenie się infekcji na najbliższą okolicę.

Kiedy natrafimy na kartę epidemii to ciągniemy z dołu talii i dodajemy jednorazowo aż trzy znaczniki choroby do wylosowanego miasta, a potem przetasowujemy wcześniej zainfekowane miejscowości i odkładamy całość na wierzch stosu infekcji. Genialny pomysł na mnożenie się ognisk zarazy i wzrost zachorowań. Wszystko to jest bardzo dokładnie przemyślane i nasze postaci muszą nieźle się nabiegać po świecie, żeby szybko wyleczyć już obecne na planszy choroby. Odrzucanie kart miast, kiedy korzystamy z odpowiednich rodzajów lotów dodaje grze dynamiki i nowoczesności – jest jak współcześnie – społeczeństwo wszędzie lata samolotami i dotarcie do każdego miejsca na świecie nie jest dla nikogo przeszkodą i niczym niezwykłym.

Młodemu Giercownikowi bardzo spodobały się kosteczki chorób. Są malutkie i zachęcają, żeby je łapać rączkami, wpadają w oko zupełnie jak paciorki z koralików i czasem trudno je upilnować oraz uchronić przed żądzą posiadania małego dziecka. Karty są odpowiednio twarde – można, ale niekoniecznie trzeba je zabezpieczać koszulkami.

Grało nam się bardzo przyjemnie. Początkowo nie wtasowaliśmy do talii kart gry wszystkich epidemii i było zbyt łatwo. Doświadczonym wyjadaczom nie polecamy także grania z sanitariuszem, ponieważ ten za bardzo uprości rozgrywkę, która staje się zbyt małym wyzwaniem. Kiedy jednak gramy ze wszystkimi kartami epidemii i bez sanitariusza, czuje się potęgę wirusa i nadciągającej pandemii.

Proponujemy zakupić od razu wersję Legacy, ponieważ oprócz standardowej Pandemii oferuje ona rozbudowaną kampanię i dodatkowe działania w grze, ale o tym już w innej recenzji.

Grę z przekonaniem rekomendujemy. Atmosfera zarządzania kryzysowego i potrzeba ratowania całego świata jest mocno wyczuwalna, mamy nieodparte wrażenie służenia cywilizacji i wyższej konieczności – to prawdziwa batalia o przetrwanie gatunku. Dla lekarzy – w związku z wykonywanym zawodem – pozycja, której nie można przegapić!

Pisanie recenzji Państwa produktów jest dla nas fascynującym doświadczeniem. Jesteśmy dumni, ponieważ dotychczas zaufali nam:

Baldar, Black Monk Games. Cartamundi, CUBE Factory of Ideas, DANTE SP. Z O.O., DOBRETO Wydawnictwo, Edipresse Książki, Epideixis, FOXGAMES, Granna, Instytut Pamięci Narodowej Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Instytut Praktycznej Edukacji, Jacobsony, MDR Dystrybucja, OUTDOOR Media, Piatnik, RUSSELL KONDRACKI s.j., TACTIC Games, TM Toys, Zakład Stolarstwa i Tokarstwa w Drewnie Marek Bałos, Zielona Sowa Sp. z o.o

Dołącz i Ty!